Biały Dom ogłosił w poniedziałek, że zawiesił wszelką pomoc wojskową dla Ukrainy, by "by upewnić się, że przyczynia się ona do rozwiązania" konfliktu. "Jeśli prezydent Ukrainy zadzwoni i przedstawi poważną propozycję, jak zamierza zaangażować się w proces pokojowy, możemy wrócić do rozmów - powiedział wiceprezydent J.D. Vance w wywiadzie dla telewizji Fox News.
Wałęsa pytany przez PAP o decyzję Białego Domu w sprawie wstrzymania pomocy dla Ukrainy powiedział, że "nie można zrobić ani jednego kroku w tył". "Cytując Wojciecha Młynarskiego: róbmy swoje i koniec. Gdybym ja dzisiaj decydował, to nie pozwoliłbym zrobić ani jednego kroku w tył" - podkreślił we wtorkowej wypowiedzi dla PAP.
W poniedziałek Wałęsa udostępnił w mediach społecznościowych list otwarty do prezydenta USA Donalda Trumpa podpisany przez ponad 30 działaczy opozycji PRL, w tym m.in. przez b.prezydenta Bronisława Komorowskiego, Bogdana Borusewicza, Adama Michnika, Władysława Frasyniuka, Stefana Niesiołowskiego, Andrzeja Seweryna.
Lech Wałęsa zapytany przez PAP o cel tego listu stwierdził, że jako laureat pokojowej Nagrody Nobla nie może pozostać bierny wobec działań podejmowanych przez prezydenta USA Donalda Trumpa i wobec obecnej sytuacji geopolitycznej. "Muszę reagować. Kiedy zaczyna być coraz bardziej niebezpiecznie, to podejmuję lub włączam się w różnego rodzaju działania, aby przeciwdziałać. Proste" - dodał.
B. prezydent podkreślił jednocześnie, że list nie był jego inicjatywą. "Dołączyłem do niej. Nie bardzo mi to pasowało, bo w maju miałem mieć wykłady w Stanach. Ale koledzy mnie namówili, zmieniłem koncepcję i prawdopodobnie stracę wykłady. Jednak musimy zwrócić uwagę świata na to, co się dzieje i co naszym zdaniem należy zrobić. Nie wolno pozwolić na takie działania" - oświadczył.
Sygnatariusze poniedziałkowego listu podkreślili w nim, że relację z piątkowej rozmowy Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim w Białym Domu oglądali "z przerażeniem i niesmakiem". Między przywódcami doszło do publicznej kłótni; odwołana została wspólna konferencja prasową, a Zełenski opuścił Biały Dom bez podpisania umowy o minerałach.
"Pańskie oczekiwania co do okazywania szacunku i wdzięczności za pomoc materialną udzieloną przez Stany Zjednoczone walczącej z Rosją Ukrainie uważamy za obraźliwe. Wdzięczność należy się bohaterskim żołnierzom ukraińskim, którzy przelewają krew w obronie wartości wolnego świata" – napisali do prezydenta Trumpa byli więźniowie polityczni, działacze opozycji demokratycznej w PRL.
"Nasze przerażenie wywołało także to, że atmosfera w Gabinecie Owalnym podczas tej rozmowy przypominała nam tę, którą dobrze pamiętamy z przesłuchań przez Służbę Bezpieczeństwa i z sal rozpraw w komunistycznych sądach" - wskazali sygnatariusze listu.
"Prokuratorzy i sędziowie na zlecenie wszechwładnej komunistycznej policji politycznej też nam tłumaczyli, że to oni mają w ręku wszystkie karty, a my żadnych. Domagali się od nas zaprzestania działalności, argumentując, że z naszego powodu cierpią tysiące niewinnych ludzi. Pozbawili nas wolności i praw obywatelskich, ponieważ nie godziliśmy się na współpracę z władzą i nie okazywaliśmy jej wdzięczności. Jesteśmy zszokowani, że podobnie potraktował Pan Prezydenta Wołodymyra Zełenskiego" - oświadczyli działacze opozycji w PRL.
Zaapelowali też o wywiązanie się Stanów Zjednoczonych z gwarancji udzielonych Ukrainie w memorandum budapesztańskim z 1994 r., w ramach którego Ukraina zrezygnowała z arsenału nuklearnego w zamian za zapewnienie integralności terytorialnej. "Te gwarancje są bezwarunkowe: nie ma tam ani słowa o traktowaniu takiej pomocy jako wymiany gospodarczej" - podkreślili.
Anna Wydorska (PAP)
anm/ par/ ktl/
